Jak długo żyję, Europa nie może ist-
nieć beze mnie, owszem Zachód Europy nie może istnieć bez mojej supremacji. Byłoby to tak
nienaturalne, jak gdyby grusza rosnąca na miedzy przestała dominować ponad polami woko-
ło, dopóki jej nie zetną.
De Narbonne milczał.
Napoleon popatrzył nań bacznie.
─ Raczej, dopóki nie padnie ─ poprawił się. ─ Co myślisz o Austrii? Cesarz Franciszek
nie może przeciw mnie wystąpić.
─ Najjaśniejszy panie, kiedy książę Schwarzenberg przyjechał niedawno ─ a długo nad-
zwyczajnie jechał ─ do Paryża z zapewnieniami przyjaźni austriackiej, wymknęło mu się wo-
bec księcia Bassano pewne niebaczne słówko. Wymknęło się lub było powiedziane umyślnie.
─ Jakież to?
─ Obawiam się rozgniewać waszą cesarską mość.
─ Mów!
─ Książę Schwarzenberg powiedział: „Polityka zrobiła małżeństwo, polityka może mał-
żeństwo odrobić.”
Napoleon zbladł. Zbladł straszną swoją bladością. Oczy jego rzuciły dzikie błyskawice na
hrabiego de Narbonne. Lecz opanował się i z wysiłkiem obracając się w inną stronę zapytał:
─ Generale, czy zdajesz sobie dokładnie sprawę, dlaczego Anglia mnie tak nienawidzi?
─ System kontynentalny.
─ Nie. Jest to walka inteligencji. Anglia widzi, że Francja przeze mnie wchodzi w te sfery
ducha, w które Anglię wprowadził ocean, co ją oblewa. Ocean rozszerzył komórki mózgu
Anglika, który chce być człowiekiem wolnym; Francja po mnie nie zniesie duszenia myśli
człowieka. Gdzie będą mieli przed oczyma tak potężny przykład umysłowości jednego indy-
widuum, tam nie mogą już powrócić pod ogłupiające jarzmo dawnych królów. Anglia jest
indywidualizmem Europy ─ ona lęka się, że to, co uczynił z niej przez tysiąc lat ocean, to
uczyni z Francji kilkanaście czy kilkadziesiąt lat mego panowania. Więcej ─ duch mój, duch
indywidualizmu, nie da się już zatrzeć w całej Europie. Anglia, która jest najrozumniejszym i
najcywilizowańszym państwem świata; obawia się rywalizacji przeze mnie. Dlatego jest zaw-
sze stale przeciw mnie, dlatego druzgoce swoimi machinacjami każdy pokój i póty nie spo-
cznie...
Cesarz urwał.
Spuścił, potem znów podniósł błękitnostalowe oczy na adiutanta.
─ Anglia ─ rzekł głucho i jakby mimo woli — nie jest już dla mnie do pobicia... Muszę to
sam wyznać otwarcie. Mogę ją ubezwładniać tylko w jej aliantach, samej nie...
─ Na czym się to skończy? ─ dodał do siebie. Z ponurą myślą cofnął się z linii bitew do
stolicy sprzymierzonego Fryderyka Augusta, Drezna. Wzrok publiczności palił go. Widziano
go tu przed kilkunastu miesiącami na czele półmilionowej armii i na czele królów w przeded-
niu największego zwycięstwa w historii...
─ Du sublime au ridicule il n'y a qu'un pas — błąkało mu się po zaciśniętych ustach.
261
Wszystko było teraz w rękach Austrii.
Napoleon odbył szybki przegląd ludzi austriackich i zatrzymał myśl na jednym tylko, na
Metternichu.
Z czego zdaje sobie obecnie sprawę Metternich?
Że ─ primo, niepowodzenie Napoleona w Rosji zmieniło sytuację wszystkich potęg w Eu-
ropie, a przede wszystkim Austrii; że ─ secundo, Europa chce i musi mieć pokój; że ─ tertio,
mocarstwem, które może i powinno doprowadzić do pokoju, jest Austria; że ─ quarto, ten
pokój musi być rzeczywistym, a nie pozornym, bo taki leży w interesie Europy i Austrii; że ─
quinto, trzeba korzystać z chwili i dać uczuć Napoleonowi swą wagę i swe znaczenie, a jeżeli
się da, wyzyskać moment, ile się da.
To jedno; drugie: jakie Metternich może mieć o nim, Napoleonie, wyobrażenie?
Ma on, Metternich, zupełną rację uważać go za mniej strasznego, niżby to było pożąda-
nym, niżby to było koniecznym nawet.
Nie on, Napoleon, ale Metternich przewidywał w Dreźnie, dokąd przyjechał z Francisz-
kiem II przed kampanią rosyjską, metodę strategiczną Aleksandra I. Ale ponadto słyszał mnó-
stwo zapewnień Napoleona, że zwycięży ten, który będzie cierpliwszy ─ i zwyciężył: Alek-
sander I. Metternich słyszał cały szereg enuncjacji i zapowiedzi Napoleona, z których nie
spełniła się żadna. Metternich okazał większą znajomość ludzi, a przede wszystkim większą
znajomość charakteru i istoty cara Aleksandra.
Jeżeli był czas, że Metternich drżał przed nim, Napoleonem, to ten czas minął.
Napoleon zdradził swoje słabe strony nie tylko jako polityk w Hiszpanii i w Polsce ─ on je
zdradził nawet jako wódz. Sztuką wodza bowiem jest nie tylko wygrywać wskutek nagłych
obserwacji i pomysłów bitwy, ale przewidywać okoliczności, wśród jakich przyjdzie mu bi-
twy staczać. Europa nie musiała już drżeć przed Napoleonem. Piorun Jowisza zagniewanego
uderzył w dąb: oberwał liście, skruszył konary, ale dębu nie spalił ani zwalił go z pnia ─
owszem, sam się oń rozpryskał.
Wobec tego właśnie Metternich pozwolił sobie na wystąpienie Austrii ze zbrojnym po-
średnictwem.
Dlaczego powziął ideę, aby to pośrednictwo było zbrojne?
Gdyż wtedy i tylko wtedy mógł od zbrojnego pośrednictwa przejść do otwartej wojny. Był
do niej przygotowany.
Dlaczego Metternich nie chciał, aby dotychczasowa wojna była dalej prowadzoną?
Ponieważ po zwycięstwach pod Lutzen, Bautzen i Wurschen musiał się obawiać komplet-
nej klęski Rosji i Prus, nowego wzmożenia się Napoleona i nowego niebezpieczeństwa dla
Austrii; ważył się zaś na krok stanowczy, gdyż jego, Napoleona, nie uważał już za niezwycię-
żonego i w ewentualnym przymierzu z potęgami nieprzyjaznymi mu nie przewidywał ryzyka.
Na czym także mógł opierać Metternich swe kalkulacje?
Na dwudziestu jeden latach ciągłych wojen, na znużeniu świata. Tak, znużenie świata
wojną stawało się pierwszym aliantem zbrojnego mediatora. Granice państw zrujnowane,
trony powywracane, ziemia prawie całej Europy krwią przesiąknięta. I jedni, i drudzy chcieli
odpoczynku: zwycięzcy, aby używać owoców zwycięstw, zwyciężeni, aby odetchnąć i nie