Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Ich przerażenie sięgało zenitu. Łańcuchy pobrzękiwały. Męż­czyźni wrzeszczeli ze strachu i zaskoczenia, a następnie pobledli i opadli bezsilnie na krzesła. Hedrock wiedział, że nie bali się o sie­bie. Przeraziła ich nagła wizja końca Sklepów z Bronią, Czekał, aż zwrócą na niego uwagę, a wtedy powiedział szybko:
- Uspokójcie przerażone umysły. Waszej wielkiej organizacji nie zagraża niebezpieczeństwo. Nigdy nie doszłoby do tej sytuacji, gdy­byście nie ścigali mnie tak zajadle, mając przed oczami tylko jeden cel. I żebyście wiedzieli, to założyciel tej organizacji, Walter S. de Lany, stwierdził, że zagrożeniem dla państwa są Producenci Broni.To właśnie on utworzył formację przyjaznych obserwatorów-strażników. Chciałbym jeszcze raz podkreślić nasze przyjazne nastawie­nie, dobrą wolę, postanowienie, aby nie interweniować, o ile Produ­cenci Broni będą postępowali zgodnie ze swoją konstytucją, Jeden z artykułów został właśnie pogwałcony.
Przerwał, przesuwając wzrok po pobladłych twarzach. Wymy­ślił naprawdę niezłą historyjkę, w której brak szczegółów stanowił niezłe zabezpieczenie. Pragnął jedynie ukryć, że jedynym obserwatorem-strażnikiem jest nieśmiertelny człowiek. Zauważył, że kilku mężczyzn doszło do siebie i próbowało coś powiedzieć.
- Oto, co trzeba zrobić - nie dopuścił ich do głosu Hedrock. -Zachowacie w tajemnicy to, czego się dzisiaj dowiedzieliście. Ob­serwatorzy nie życzą sobie, żeby ktokolwiek wiedział o ich istnie­niu. Po drugie, wszyscy zrezygnujcie ze swoich stanowisk. Może­cie ponownie stanąć do wyborów, nie kolejnych, ale późniejszych. Ta masowa rezygnacja będzie przypominać o istnieniu Konstytu­cji, którą należy respektować. W końcu zaprzestaniecie wszelkich prób nastawiania na moją osobę. Jutro około południa poinformu­jecie cesarzową o moim uwolnieniu i poprosicie, aby wyjawiła światu istnienie napędu międzyplanetarnego, choć myślę, że uczy­ni to i bez tego.
Jego silny i donośny głos zmuszał ich do milczenia. Kiedy skoń­czył, usłyszał gniewne pomruki, które szybko jednak zmieniły się w słabsze przejawy niezadowolenia, aby w końcu utonąć w ciszy. Uwadze Hedrocka nie umknął fakt, że trzech czy czterech męż­czyzn nie okazywało żadnych emocji. Hedrock zwrócił się do Cadrona.
- Jestem pewny, że pan Cadron może pełnić funkcję rzecznika. Przez długi okres uważałem go za najbardziej uzdolnionego członka Rady.
Cadron wstał. Pomimo czterdziestu lat wciąż był atletycznie zbudowany.
- Tak - powiedział. - Mogę być rzecznikiem. Sądzę, że wyrażę opinię większości twierdząc, że przystajemy na twoje żądania. Nikt nie zaprotestował. Hedrock ukłonił się i powiedział głośno.
- W porządku, Numerze Pierwszy, zabierz mnie stąd!
I w tej samej chwili zniknął.
Dwaj Hedrockowie, którzy spotkali się na chwilę w mglistej prze­strzeni, nie próbowali żadnych eksperymentów. Psychika cierpiała zbyt mocno od najmniejszych interwencji w czasie, co udowodniły liczne testy. „Poprzedni" Hedrock usiadł przy pulpicie sterowniczym małego statku, który pomknął z powrotem przez czas, kierując się jednocześnie do pałacu. Drugi Hedrock stał obok, spoglądając po­nuro.
Zrobił, co mógł. Istniała możliwość, że Innelda zechce wyko­rzystać napęd międzyplanetarny w celach handlowych, ale to nie miało już znaczenia. Zwycięstwo właśnie zostało przesądzone.
Problem polegał na tym, że obcy uwolnili go tylko po to, aby sprawdzić, jak postąpi. Gdzieś w przestrzeni kosmicznej znajdował się gigantyczny statek z pająkopodobnymi istotami na pokładzie, które obserwowały poczynania człowieka, aby zgłębić istotę jego postępowania. Wysłali go na macierzystą planetę manipulując nim, jakby pojęcie odległości w ogóle nie istniało. Gdy stwierdzą, że dal­sza obserwacja nie ma sensu, prawdopodobnie na powrót przejmą nad nim absolutną kontrolę.
Teoretycznie już teraz mogły się znudzić istotami ludzkimi i zniszczyć cały Układ Słoneczny. Taka destrukcja znaczyłaby tyle co nic wobec ich zimnej, intelektualnej egzystencji.

Tematy