Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Ona użyźni jabłonie. - Zdawało się, że odczuwa z tego powodu bezbożne zadowolenie!
Gdy patrzyli, jak ciało ześlizguje się do otworu z przechylonego wózka, Odrade zaczęła coś nucić.
- Mówiłaś, że Bene Gesserit unikają muzyki - powiedział zdzi­wiony Scytalus.
- To tylko stara śpiewka.
Bene Gesserit pozostawały dla niego zagadką, teraz bardziej niż kiedykolwiek dostrzegał słabość "typowych" kategorii. Jak można targować się ze społecznością, której model nie odpowiada wzorcom możliwym do przyjęcia? Już miało się podstawy, by myśleć, że się je rozumie, i wtedy nagle zmieniały kurs. One były nietypowe. Próba ich określenia zakłócała poczucie ładu Scylatusa. Był pewien, że w wyniku wszystkich pertraktacji nie otrzymał w rzeczywistości prawie nic. Odrobinę wolności, a właściwie iluzję wolności. Nic, cze­go pragnął, nie pochodziło od tych czarownic o zastygłych obliczach! Próby zebrania w jedną całość tego, co wiedział o Bene Gesserit, oka­zały się zawodne. Twierdzono, że radzą sobie bez biurokracji i prowa­dzenia zapisów. Jeśli nie liczyć Archiwum Bellondy, oczywiście. Za każdym razem, kiedy wspominał o tym, Odrade mówiła: "Niebiosa strzegą nas!" albo coś w tym sensie.
- Jak dajecie sobie radę bez urzędników i pisaniny? - spytał zain­trygowany.
- Kiedy trzeba coś zrobić, robimy to. Pochówek siostry? - Wska­zała na scenkę w ogrodzie. Właśnie poszły w ruch łopaty i ziemia przykrywała grób. - Dzieje się to właśnie tak. Zawsze jest w pobliżu ktoś odpowiedni do wykonania zadania. Wszyscy znają swoje role -objaśniła.
- Kto... kto zajmuje się tymi niezdrowymi?
- One nie są niezdrowe! To jest część edukacji. Nadzorują zwykle upadłe siostry. Nowicjuszki wykonują pracę.
- Czy one nie... To znaczy, czy to nie jest dla nich przykre? Upad­łe siostry, mówisz. I nowicjuszki. Wygląda to bardziej na karę niż na...
- Kara! Dalej, dalej, Scytalusie. Czy znasz tylko tę jedną śpie­wkę? - Wskazała na obrzęd pogrzebowy. - Po okresie praktyki wszy­stkie dobrowolnie godzą się na przyjęcie przeznaczonych im stano­wisk.
- Ależ nie... to biurokracja!
- Nie jesteśmy głupie!
Znowu nic nie rozumiał, lecz ona tym razem zareagowała na jego zakłopotanie.
- Z pewnością wiesz, że biurokracje zawsze stają się zachłannymi arystokracjami, gdy tylko osiągną pełnię władzy.
Z trudem dostrzegał w jej słowach jakiś sens. Dokąd ona zmierza?
- System stworzony przez Czcigodne Macierze nosi wszelkie zna­miona biurokracji. Tam ministrowie, tu Wielkie Czcigodne Macierze, uprzywilejowana grupka na szczycie i liczni funkcjonariusze poniżej. Ich też przepełniają młodzieńcze żądze. Niczym nienasyceni łupież­cy, nie zwracają uwagi na to, że wyniszczają swoje ofiary. Prosta za­leżność: zabij tych, na których żerujesz, a doprowadzisz do upadku własnej egzystencji! - objaśniała, podczas gdy Scytalus zachowywał milczenie.
Trudno było uwierzyć, że czarownice w ten sposób widzą Czci­godne Macierze. Nawet nie starał się tego ukrywać.
- Jeśli przeżyjesz, Scytalusie, to przekonasz się, że moje słowa okażą się prawdą. Te bezmyślne kobiety reagują wściekłością na wszelkie konieczne ograniczenia. Wciąż podejmują nowe wysiłki, aby wycisnąć wszystko ze swych ofiar. Zdobyć jak najwięcej, przy­cisnąć mocniej! Oznacza to po prostu szybsze wyniszczenie. Idaho twierdzi, że znajdują się już w stadium wymierania.
"Ten ghola to mówi? Zatem używają go w charakterze mentata!"
- Skąd wzięły się te pomysły? Z pewnością nie pochodzą od wa­szego gholi. - "Wierz nadal, że jest wasz!"
- On po prostu potwierdził nasze przewidywania. Zaalarmował nas pewien przykład zaczerpnięty z Innych Wspomnień.
- Och? - Sprawa Innych Wspomnień dręczyła go. Czy to, co mó­wiły, było prawdą? Wspomnienia z jego własnych wielokrotnych ist­nień miały niezwykłą wartość. Poprosił o przykład.
- Zapamiętałyśmy wzajemne stosunki pomiędzy roślinożernym zwierzęciem zwanym zającem bielakiem i drapieżnym kotem zwa­nym rysiem. Populacja kotów wzrastała zawsze w miarę wzrostu po­pulacji zajęcy, po czym następował okres intensywnych polowań i przejadania się, co z kolei prowadziło do głodu z powodu braku ofiar, a w konsekwencji do wymierania drapieżców.
- Ciekawy termin: wymieranie.
- Dobrze oddaje to, co, jak mamy nadzieję, przytrafi się Czcigod­nym Macierzom.
Kiedy spotkanie skończyło się (bez żadnej dla niego korzyści), Scytalus poczuł się bardziej niż kiedykolwiek przedtem zakłopotany. Czy naprawdę na to liczyły? Przeklęte kobiety! Nie mógł być pewien żadnego ze słów tej wiedźmy.