- Mundańczycy są nieukami, ale to nie znaczy, że są głupcami.Chodźmy - szepnęła Iren. - To powinno ich zatrzymać na jakiś czas.Ostrożnie się wycofali. Dwaj żołnierze pozostali przy paproci, pogrążeni w zadumie. Dor obejrzał się, zanim minął zakręt dróżki - zobaczył olbrzymiego, wspaniałego pająka, z gatunku tych, co to polują aktywnie, a nie tkają sieci. Wzory na jego ciele przypominały zielonkawą twarz, miał cztery pary oczu rozmaitej wielkości.Skoczek! - krzyknął i zamarł. Skoczek zmarł ze starości wiele lat temu. Był najbliższym przyjacielem Dora w czasach, kiedy byli równi wzrostem wśród historycznych arrasów Zamku Roogna. Ich światy były jednak odmienne. Potomkowie pająka pozostali za gobelinami i chłopak mógł z nimi rozmawiać przez tłumacza, ale to już nie było to samo. Byli intruzami, zajmującymi miejsce jego wspaniałego przyjaciela. Teraz znów widział Skoczka.Była to tylko wskrzeszona postać, a nie żywy przyjaciel. Gdy Dor przypomniał sobie o tym, złuda wróciła do postaci żołnierza. Chłopak tak bardzo pragnął, żeby to jednak była prawda. To nowe rozstanie - choć tylko z duchem - było bardzo bolesne.A więc paproć wskrzesza najważniejsze wspomnienia - odezwał się Grundy. - Patrzący widzi to, co najbardziej wryło mu się w pamięć.Powinien być mądrzejszy!Co ty o tym wiesz? - zirytowała się Iren. - Niemiło zrobić to komuś, nawet Mundańczykowi.Też się obejrzałaś? - spytał Dor.Zobaczyłam ojca. Wiem, że żyje, a jednak go zobaczyłam. Cóż to byłaby za udręka, gdybym go mogła tylko tak ujrzeć!Wkrótce go odnajdziemy - pocieszył ją chłopak.To także w niej cenił - wrażliwość i lojalność wobec ojca, będącego kimś ważnym i w jego własnym życiu.
Błysnęła ku niemu w świetle księżyca uśmiechem pełnym wdzięczności. Rozumiał jej nastrój. Zjawa dawno zmarłego przyjaciela wzburzyła jego uczucia. O ile gorsze musiało to być dla Mundańczyków, nic znających mechanizmu zjawiska? To był naprawdę niecny uczynek. Może lepszy byłby miecz i silą ogra?
Wkrótce posłyszeli jednak odgłosy pocisku. Wskrzeszająca paproć zwiędła lub straciła swą magiczną moc, kiedy znalazła się poza magicznym polem; nie było tam już żadnych zjaw. Opowieści owych trzech żołnierzy mogły wzniecić panikę, ale i tak znalazło się wielu gotowych schwytać Dora i jego towarzyszy.
Zeszli ze ścieżki, ukrywając się w zaroślach i żołnierze przebiegli obok nich. Doleciały strzępki ich rozmów: - „Khazarowie nadchodzą...” Wzięli sobie do serca słowa golema!