X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Cenną
treść należało uratować, niewątpliwie to właśnie miała na myśli jej babka.
Zerwała się ze schodkowego szczebla, zaczepiła łokciem o poręcz drabinki
i Corneille wyleciał jej z rąk. Upadł na podłogę i otworzył się w środku, gdzie w charakterze jakby zakładki tkwił jakiś papier. Znalazłaby ten papier dopiero po przepisaniu tekstu o mandragorze, teraz jednak chwyciła go z zaciekawieniem.
Papier wydawał się zdecydowanie młodszy niż tamto wyblakłe, stare pismo
na pierwszej stronie książki. Elegancki z natury, ale zniszczony, pognieciony, trochę brudny, może przydeptany. Uwiecznioną na nim treść Justyna zaczęła czytać i już po pierwszych zdaniach zorientowała się, że trzyma w ręku fragment listu.
Środek, bez początku i końca, pokreślony i pomazany, w dodatku z oderwanym
narożnikiem.
Brzmiał następująco:
. . . oszałał. Dzikie pretensje. Nie dokonałeś przecież porwania? Diament na-leży do Ciebie, skoro go dostałeś, nawet gdybyś dostał bez powodu, zdaje się, że raz w życiu udało Ci się zrobić dobry interes. A gdybyś sprzedał konia? Zapłacono Ci diamentem zamiast złotem. Możliwe też, że pani de Blivet w oczach dzikiego nababa ma większ ˛
a wartość niż jakiś tam koń, rzecz gustu, a doprawdy nie mogę
91
znać ceny ladacznic w Hindustanie. Nie chcę Ci wymawiać, ale Ciebie również kosztowała dostatecznie, a teraz siostra płaci Twoje długi. Tak, siostra, bo matka już na to nie ma. Jeśli ten diament istotnie jest taki og. . . pokryje poniesione koszty i nie ma. . . do w ˛
atpliwości. Należy do Ciebie. . . do mnie. oczeku. . .
Przez długą chwilę śmiertelnie zdumiona Justyna odczytywała powyższe sło-
wa, urywane na brakującym narożniku. Kartka wyglądała na brudnopis, kto do
kogo wystosował tę intrygującą korespondencję, nie miała pojęcia i nie siliła się odgadywać. Porzuciwszy chwilowo starania o mandragorę, popędziła do babki.
— W czym to znalazłaś? — spytała Klementyna, zapłonąwszy lekkim rumień-
cem po przeczytaniu tekstu. — Przynieś to.
Justyna biegiem obróciła tam i z powrotem, donosząc Corneille’a. Wyraz twa-
rzy babki mówił sam za siebie.
W starym i podniszczonym tomiku na pierwszej stronie znajdowała się dedy-
kacja, nie rzucająca się w oczy, bo zachodził na nią opis mandragory. Corneille’a z wyrazami uczuć własnych, jakiś L. de M. ofiarował pannie Ludwice de Noirmont, która niewątpliwie utwór czytała i zapewne zostawiła w nim brudnopis
pisanego właśnie listu. Ona lub ktoś inny. Płeć osoby piszącej była nieodgadniona, ale jakiś tajemniczy duch, tkwiący między wierszami, sugerował kobietę. Być może, owa płacąca siostra pisała do brata i z pewnością w owym momencie nie
była już młodą panienką.
— Nie do wiary — powiedziała Klementyna i wezwała Florka.
Kiedy przed piętnastu laty bystry chłopiec z polskiej wsi przybył do Francji, żyła jeszcze w Noirmont stara klucznica, bez mała stuletnia. Mimo wieku, trzymała się świetnie, a jedyny mankament jej umysłu objawiał się w pewnym pomy-
leniu osób. Klementynę brała za siostrę pana hrabiego, dożywającą wdowieństwa u brata, Florka zaś za swojego własnego wnuka, którego koniecznie chciała uczynić pierwszym kamerdynerem. Przez dwa lata czyniła te starania, po czym umarła, ale dwa lata okazały się owocne.
— Tyś spisywał kiedyś to wszystko, co ci gadała stara Wiktoryna — rzekła
Klementyna bez wstępów do wiernego sługi. — Wiem, bo recepisy mi oddałeś.
— Nie całkiem wszystko, proszę jaśnie pani — odparł Florek ze skruchą i ża-
lem. — Głupi byłem i przepuściłem dosyć dużo. Ale przez to spisywanie prawie
wszystko pamiętam i gdyby jaśnie pani kazała, dopiszę. . .
— Po jakiemu pisałeś?
— Pół na pół. I po naszemu, i po francusku, bo języka przy okazji chciałem
się nauczyć. Dziwnie może trochę to moje pisanie wypadło.
— Nie szkodzi. Przypadkiem z jej gadania może pamiętasz, kto to była i kiedy
żyła panna Ludwika de Noirmont?
— A tego zapomnieć nie sposób, bo to właśnie była margrabina d’Elbecue,
za którą ona jaśnie panią uważała. Z domu panna de Noirmont, owdowiawszy
bezdzietnie, tu u brata mieszkała, no, u matki, bo jej matka jeszcze żyła. A brat 92
w Indiach wojował. Zaraz, kiedy to było, jaśnie pani pozwoli, że obliczę, bo do liczenia ona głowy nie miała i wszystkie czasy myliła. . .
— Licz głośno.
— A dobrze. Dziewięćdziesiąt osiem lat miała, jak tu przybyłem, a w setnym
roku umarła, przeto urodzić się musiała w roku tysiąc siedemset dziewięćdziesią-
tym drugim. . .
Na znak babki Justyna, zaciekawiona już niepomiernie, zaczęła te daty spisy-
wać. Florek kontynuował na głos.
— Osiem lat miała, to na pewno, jak już do posługi przy margrabinie przyszła, przeto najlepiej to pamiętała. Margrabina czterdziestki dochodziła. A w ogóle to onaż Wiktoryna, im dawniejsze czasy, tym lepiej pamiętała, kotu na ten przykład mleko w miseczce kazała na swoim sekretarzyku postawić, margrabina znaczy.
Wiktoryna stawiała, a kot mleko wylał na listy margrabiny i cała awantura z te-go wynikła. Na brata się złościła, bo jego długi musiała płacić. Krótko potem umarła, akurat jak hrabia de Noirmont, jej brat, z Indii powrócił, ranny i cięż-

Tematy

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.