X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.


– Jednak wybaczy pani mecenasowa – ukłonił się powtórnie.
– Och nie, ja rozumiem i wcale pana nie zatrzymuję. Jednak nie wątpię, że przecież się
pogodzicie. Zadzwonię do pana. Do widzenia, drogi panie Józefie.
Było już po dziesiątej, gdy wrócił do domu. W gruncie rzeczy był zadowolony z obrotu
sprawy i pogwizdywał sobie pod nosem.
– Jak się Piotr miewa – przywitał wesoło starego służącego.
Ten jednak zamiast wziąć od niego kapelusz i laskę, pochylił się do ucha i szepnął:
– Pani Bulkowska czeka.
– Co? – przeraził się Józef – panna Bulkowska?
– Nie, paniczu, pani, ciocia panicza.
Domaszko skrzywił się:
– Nie mógł jej Piotr poradzić, żeby jutro przyszła?
– Mówiłem, ale uparła się, że pilna sprawa i że będzie czekała choćby do północy.
Setki niepokojących myśli przebiegały mu pod czaszką, gdy wchodził do gabinetu.
W kąciku na najskromniejszym krzesełku siedziała ciotka Michalina. Stara, zniszczona,
przygnębiona, z oczyma opuchłymi od płaczu.
– Co się stało, kochana ciociu? – serdecznie pocałował ją w rękę i przeprowadził do
kanapy.
– Józiu mój, Józiu– ocierała oczy.
– Nieszczęście jakie?
Zapłakała, a Józefowi ścisnęło się serce.
– Chłopcze kochany, nie gniewaj się, że cię nachodzę, daruj starej ciotce, ale – Bóg mi
świadkiem – musiałam.
– Ciociu, ja bynajmniej nie gniewam się, niechże ciocia mówi.
– Tylko obiecaj mi, że Natce słowa nie powiesz, bo by się zabiła ze wstydu. Ona nic nie
wie, że ja tu do ciebie po ratunek dla niej przyszłam.
– Cóż jej się stało? – zaniepokoił się.
– Zgrzeszyła nieszczęsna, zgrzeszyła... Dziecko... Boże, co za hańba, co za upokorzenie...
panna z dzieckiem...
Józef opadł bezsilnie na fotel. Z jego twarzy uciekła ostatnia kropla krwi, przed oczyma
zamigotały iskierki.
75
– Co ciocia mówi? – zarzęził – Natka?
– Boże, przebacz jej.
– Ależ to można ratować! – zawołał nieswoim głosem.
– Właśnie do ciebie, mój Józiu, ośmieliłam się zakołatać o ratunek. Długo wahałam się,
długo powstrzymywałam się...
– To źle! To bardzo źle – krzyknął – należało przyjść wcześniej. Im wcześniej, tym lepiej!
– Mój ty kochany chłopcze! – uśmiechnęła się doń rozpromieniona.
– Odkiedy ciocia zauważyła, że ona jest w odmiennym stanie? – pytał gorączkowo.
Ciotka Michalina szeroko otworzyła usta:
– Natka?...
– No przecież nie królowa Bona, tylko Natka.
– Że niby w ciąży?
– No, sama ciotka mówiła!
– Boże uchowaj. To już dawno skończyło się. Ona tylko ma dziecko.
Józef przetarł oczy. Teraz dopiero poczuł, że cały zlany jest zimnym potem. O, idioto! –
myślał – przecież ona nie mogłaby tak prędko...
Ciotka Michalina chlipiąc, zaczęła opowiadać. Okazało się, że dziecko ma już ósmy rok.
Winowajcą jest żołnierz niemiecki, ale Polak, z zawodu introligator. Zły los chciał, że
podczas okupacji wyznaczono go im na kwaterę. Chłopak ładny, zgrabny i nawet porządny
rzemieślnik, inteligentny, bo to już z fachu, z książkami zawsze, a i szkołę skończył. Otóż, że
to diabeł nie śpi, między młodymi, Boże odpuść, doszło do grzechu. Obiecywał żenić się, ale
akurat go wysłali na francuski front i popadł w niewolę, a później do Ameryki...
– A cóż dziecko?
– Ano synek. Kropla w kroplę wykapany ojciec. Cezary mu na imię. Nie ojcu, a synowi.
Bo ojcu to Wojciech Cześniak, ale wiadomo syn, że nieślubny, to ze wstydem trzeba było na
nazwisko Natki zapisać.
– Ale gdzie jest ten syn?
– Gdzieżby, Józieńku, na wsi, na wychowaniu.
– I nic mi wcześniej nie powiedzieliście! – zmarszczył brwi.
– Jakże było mówić, hańba taka.
– Ale ten Cześniak nie odezwał się?
– Jakże, owszem. Toż mówię. Pisywał i z Francji i z Ameryki, a ot, teraz przysłał list, że
źle mu się wiedzie, że chciałby wrócić do Polski i ożenić się z Natką i synowi dać nazwisko,
tylko że z czego będzie żył? Pyta się, czy ja bym skąd nie pożyczyła na założenie
introligatorni. Boże drogi! Sama przecież ledwie żyję. Za dziecko trzeba płacić i samym jeść,
a ten złodziej Pruszkiewicz. co u niego hipotekę mam, to po teraźniejszemu prawu grosze
ledwie płaci. A Wojtek to pisze, że jak na szyfkartę wyda, to mu ledwie na parę dni pieniędzy
starczy. Ale to uczciwy człowiek. On oddałby, tylko ja nie mam od kogo pożyczyć. A tu
dziecko rośnie...
– Czemuż ciocia wcześniej nie przyszła? Od dawna załatwilibyśmy to. Cóż to ciocia ma
mnie za obcego, czy co?

Tematy

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.