- Przepraszam, Marcusie... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

To ja właściwie zachowałem się niegrzecznie. Z przyjemnością przyjdę do was na święta.
Oto i inne rozwiązanie. Nie takie, na które wpadł z radością, ale inne.
Na miejscu okazało się, że wcale nie będzie ich troje, co nieco poprawiło sytuację. Oczekiwał na kolejne wystąpienie Fiony nie dbającej o reguły logiki, tymczasem w progu powitało go spojrzenie wyraźnie oznajmiające, że nie życzy sobie żadnych nieprzyjaznych aktów przy gościach. Goście: ojciec Marcusa, Clive, jego dziewczyna, Lindsey, i jej matka, cisnęli się przy rozstawianym stole. Will nie miał pojęcia, że takie układy są możliwe. Jako pochodzący z końca lat sześćdziesiątych produkt drugiego małżeństwa obojga rodziców żył w przekonaniu, że kiedy małżeństwo się rozpada, jego konstytutywne elementy przestają ze sobą rozmawiać, tutaj jednak sprawy przedstawiały się odmiennie. Fiona i jej eks pojmowali, jak się zdaje, małżeństwo jako coś, co ich połączyło, a nie coś, co się schrzaniło i ich rozdzieliło. Można było odnieść wrażenie, iż dzielenie domu i łóżka oraz prokreację da się porównać do zajęcia sąsiednich pokoi w hotelu czy chodzenia do tej samej klasy w szkole: szczęśliwe zrządzenie losu, które uzasadnia późniejsze okazyjne spotkania.
To nie mogło być zjawisko powszechne, myślał Will, inaczej bowiem ROSR tworzyłyby radosne, choć będące w separacji pary, które na wyścigi poznawałyby partnerów byłych, nowych i dzieci pochodzące z najróżniejszych związków. A tymczasem czuło się tam słuszny gniew, rozgoryczenie i wiele nieszczęścia. To, co Will zobaczył podczas kilku spotkań, kazało wątpić, by wiele rozbitych rodzin zebrało się dziś wokół choinki, aby razem pośpiewać.
Nawet jeśli nie zdarzało się to często, rozgrywało się właśnie tutaj, co zrazu wydało się Willowi niesmaczne. Jeśli już ludzie nie mogą ze sobą wytrzymać, powinni być przynajmniej na tyle szczerzy, aby siebie nie lubić. Wraz jednak z upływem czasu i drinków zaczynał skłaniać się do przekonania, że podejmowana raz do roku próba spotkania się w przyjaźni i harmonii nie zasługiwała na całkowite potępienie. Wszyscy starali się być jak najmilsi dla Marcusa i nawet Will nie był na tyle cyniczny, by życzyć mu czegokolwiek innego niż wesołych świąt. Do sylwestra zdąży odzyskać wiele ze swego sceptycyzmu, na razie jednak dlaczegóż nie miał postępować na modłę rzymian: uśmiechać się do ludzi, nawet jeśli źle się o nich myśli. Jeśli uśmiechasz się do kogoś, wcale to nie oznacza, że macie zostać na wieki przyjaciółmi, prawda? Zresztą jeszcze tego dnia, kiedy powrócił zdrowy rozsądek i zaczęły się sprzeczki, stwierdził, że uśmiech wcale nie oznacza przyjaźni na cały dzień, niemniej jednak przez kilka godzin trwał w odmiennym niż zazwyczaj poglądzie na świat.
Kupił prezenty dla Fiony i Marcusa. Jemu dał analogową płytę Nevermind, gdyż nie mieli odtwarzacza CD, a także koszulkę z Kurtem Cobainem, żeby mógł trzymać front z Ellie; Pionie podarował zgrabny i całkiem drogi wazon szklany, gdyż po powrocie ze szpitala skarżyła się, że nie wie, co robić z kwiatami. Od Marcusa dostał poradnik krzyżówkowicza, żeby miał pod ręką ściągę do Countdown, Fiona sprezentowała mu Poradnik samotnego rodzica, podkreślając, że to żart.
- A co w tym śmiesznego? - zainteresowała się Lindsey.
- Nic, nic - szybko zapewnił Will, ale sam poczuł, że nie zabrzmiało to przekonująco.
- Udawał, że ma syna, żeby chodzić na zebrania samotnych rodziców - poinformował Marcus.
- O! - mruknęła Lindsey, a cała trójka: ona, jej matka i Clive wpatrzyli się w Willa z zainteresowaniem, ten jednak nie zamierzał udzielać żadnych dalszych wyjaśnień, a tylko uśmiechnął się tak, jakby sugerował, że każdy by postąpił identycznie w tej sytuacji.
Dawanie prezentów nie trwało długo i w większości były to zwyczajne rzeczy, jeśli zważyć na skomplikowaną sieć układów wiążących osoby, które znalazły się w pokoju. Czekolada w kształcie penisa była wprawdzie zabawna (właściwie wcale tak nie uważał, ale usiłował być tolerancyjny: żyj i pozwól żyć), ale czy na pewno jest to najstosowniejszy prezent dla aktualnie pozostającej bez partnera i w celibacie dziewczyny twego obecnego partnera? Nie wiedział na pewno, niemniej wydało mu się to trochę nieodpowiednie - czy nie lepiej w tej sytuacji w ogóle nie poruszać tematu penisa? - i nie sądził, by Fiona należała do i kobiet przepadających za czekoladkami w kształcie męskiego przyrodzenia, choć ona śmiała się głośno.