Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Statek zakołysał się i wreszcie niepewnie osiadł na płycie.
złodziejki; i to tak, by pogubiła w locie te swoje niepraktyczne, wysokie obcasy. Zaiste,
Głos wspólniczki przerwał rozmyślania Fen.
byłby to akt galaktycznego altruizmu dorównujący zniszczeniu obu Gwiazd Śmierci.
- Obgadam szczegóły z klanem Shak. - Ghitsa poprawiła nienagannie skrojoną
Fen wreszcie wypatrzyła zmruŜonymi oczami poruszającą się błyskawicznie
marynarkę, po czym spojrzała na wyświechtany kombinezon Fen i jej
plamką światła. Punkt zmaterializował się po chwili w postaci dobrze uzbrojonego
orzechowobrązowe włosy, spięte niedbale w kitkę. - Czy ty zawsze musisz wyglądać
frachtowca średniej wielkości, który razem z Ghitsą wynajęły, by powrócić na Nal
tak, jakby cię rancor ubierał?
Hutta. Statek zwiększył pułap i znowu zniknął jej z oczu, by przelecieć ponad skałami
Fen klepnęła się w czoło z udawaną zgrozą.
okalającymi Leb’Reen, siedzibę kilku twi’lekańskich klanów.
- A tak mi zaleŜało na wizycie u twojego krawca!
Niechętni obcym Twi’lekowie, odwieczne ofiary piratów i złodziei, sprawili, Ŝe
Ghitsa z niesmakiem przewróciła oczami i jak zawsze, wygłosiła ostatnie słowo,
nawet mile widzianym gościom ich planety nie było łatwo wylądować. Szlak do
- Jesteś beznadziejna jak sprawa Mistryl - powiedziała, odwróciła się na
Leb’Reen wiódł przez wąską szczeliną wyciętą w płaskowyŜu. Pilot musiał
wąskich, stylowych obcasach i odeszła.
poprowadzić nią maszyną tak, by bezpiecznie wyhamować nad lądowiskiem, leŜącym

w grocie pięćset metrów poniŜej wlotu szczeliny. Głębokie bruzdy w skalnych ścianach
Fen stanęła tak, by opuszczająca się rampa dotknęła gruntu tuŜ obok palców jej
stóp. Z poziomu lądowiska przyglądała się dwóm Mistrylom stojącym u włazu.
125
Peter Schweighoffer, Craig Carey
Opowieś ci z Nowej Republiki
126
Wysoka i nieduŜa, ciemnowłosa i jasna, dojrzała i młoda. Obie miały przy sobie
- Przewozicie Twi’lekanki? - Shada podeszła bliŜej. Przed jej muskularnym
wibroostrza i blastery, a w sobie - pewność właściwą tym, dla których władanie bronią
ciałem Fen cofnęła się o krok. - Do Nal Hutta? - dodała Mistryl jeszcze bardziej
jest chlebem powszednim.
lodowatym tonem.
- Shada, miałaś szczęście, Ŝe nie straciłaś tylnego deflektora, kiedy tak powiało -
- Mam kontrakt podpisany przez waszych szefów, który gwarantuje nam
odezwała się Fen, co według jej standardów oznaczało: „Witajcie na Ryloth”.
bezpieczny przelot do świata Huttów - odpowiedziała Fen, znowu siląc się na
- Ja teŜ cieszę się, Ŝe cię widzę, Fenig - odparta spokojnie wyŜsza Mistryl. -
obojętność. Z kieszeni wyjęła elektroniczny notes, starając się poruszać jak najwolniej,
Przykro mi, Ŝe „Gwiezdna Dama” wciąŜ tkwi w doku. Postaramy się, Ŝeby było wam
by nie sprowokować ataku.
wygodnie na pokładzie „Furii”.
- Jakiś problem, drogie panie? - spytała grzecznie Ghitsa.
Fen skrzywiła się. Mistryl dobrze wiedziała, Ŝe nic tak nie draŜni pilota jak
Shada zignorowała ją.
odgrywanie roli pasaŜera na cudzym statku.
- Wiesz, Ŝe nie wozimy niewolników - rzuciła zimno nie odrywając wzroku od
- PrzecieŜ mnie znasz, Shada. Wszędzie jest mi wygodnie. Mistryl zeszła po
Fen. Po chwili posiała krótkie spojrzenie Twi’lekankom. które, wyczuwając jej
rampie i stanęła obok niej. Fen z premedytacją nie spojrzała nawet na drugą
intencje, zatrzymały się i zastygły w niemym oczekiwaniu.
wojowniczkę, idącą w ślad za Shadą.
Ghitsa wyciągnęła dłoń. a Fen bez słowa połoŜyła na niej notes.
- Widzę Ŝe masz nową kumpelkę - mruknęła.
- Shada D’ukal. prawda? Zgodnie z umową, Mistryle mają obowiązek
- Dunc T’racen - przedstawiła się młodsza kobieta. - My, Mistyle, nie
przewiezienia z Leb’Reen do Nal Hutta mnie, mojej koleŜanki i naszego ładunku. -
nazywamy swoich podwładnych kumpelkami.
Kunsztownie kute bransoletki zadzwoniły o wyświetlacz. - Wartość kontraktu:
- Mój błąd -odrzekła obojętnie Fen. Dunc z dumą obnosiła się z dziedzictwem