Z³y jest wielkim sprzymierzeñcem grzechu i œwiata.
Grzech, œwiat i Z³y tworz¹ zgubn¹ trójcê, która mo¿e uczyniæ nasz¹ sytuacjê
wobec Boga naprawdê rozpaczliw¹.
Wyzwoliæ nasze s³uchanie
Powy¿ej przedstawiliœmy nasz ludzki, ziemski, z³y wymiar, który czyha na
nasze ¿ycie i w jakimœ stopniu ju¿ siê do niego przedosta³. Wszyscy
znajdujemy siê w podobnej sytuacji. Dobre warunki dla s³uchania zosta³y w
nas zak³ócone, nie sprzyjaj¹ doskona³ej wydajnoœci, a przyczyna tego jest
jedna: grzech, œwiat i Z³y. Nie mo¿emy ju¿ d³u¿ej nie zwracaæ na to uwagi,
nie mo¿emy pocieszaæ siê myœl¹, ¿e z biegiem lat g³uchota staje siê
nieunikniona. Nie! Pamiêtajmy, ¿e ¿ycie chrzeœcijanina jest nieustannym
wzrastaniem ku jego pe³ni, ku wiecznoœci. Z biegiem lat nasz s³uch powinien
siê wyostrzyæ, nasza zdolnoœæ s³uchania powinna siê zwiêkszyæ i rozwin¹æ.
Czy kiedykolwiek myœlimy o tym, ¿e ¿yjemy na tym œwiecie, aby dojrzeæ do
dnia, w którym bêdziemy s³uchaæ Boga w ekstazie i b³ogos³awieñstwie? Czy
zastanawiamy siê nad tym, ¿e Bóg zaplanowa³, abyœmy doszli do tego
najwa¿niejszego spotkania bez przystanków, czyli, aby nasze ziemskie ¿ycie
doprowadzi³o nas st¹d do takiej bliskoœci z Nim, abyœmy nadali tej
ostatecznej chwili wymiar spontanicznoœci i ci¹g³oœci ziemskiego
doœwiadczenia? Czy kiedykolwiek rozwa¿amy to, ¿e nie zostaliœmy umieszczeni
na ziemi, by, zanim osi¹gniemy ¿ycie wieczne, przejœæ przez swego rodzaju
kwarantannê, lecz ¿e Pan da³ nam ¿ycie, aby ostatni jego dzieñ nie by³ dla
nas wstrz¹sem, ale radosnym zakoñczeniem? Œwiêci mówi¹ prawdê, gdy opisuj¹
œmieræ, jako ujœcie duszy ku Bogu z pokojem, z jakim rzeka przelewa siê do
morza.
Nie musimy wcale d¹¿yæ do Boga, pokonuj¹c ogromn¹ przepaœæ. Musimy dojœæ do
Boga poprzez dojrza³oœæ, której wszystkie sekrety znane s¹ Bo¿ym planom.
Nale¿y wzrastaæ, rozwijaæ siê w gotowoœci, w wiernoœci, w s³uchaniu, w
uleg³oœci, w chêci pójœcia za s³owem Bo¿ym. Nasza istota nie powinna
posiadaæ ¿adnych ograniczeñ, jeœli chodzi o pozwolenie Bogu, by przenikn¹³
nas Swoim s³owem, które jest ¿yciem wiecznym, tak, abyœmy doszli do
wiecznoœci bez wstrz¹sów, z ca³kowitym oddaniem, które bêdzie naszym
ostatnim gestem, spontanicznym zakoñczeniem naszego ¿ycia.
Teraz jest ju¿ jasne, dlaczego grzech, œwiat i Z³y s¹ tak wielk¹ tragedi¹,
z³em tak strasznym, tak bardzo op³akiwanym nieszczêœciem. Musimy pamiêtaæ i
nieustannie powtarzaæ sobie, ¿e zostaliœmy wezwani, aby spotkaæ siê z
Bogiem bez wstrz¹sów; musimy nieustannie zadawaæ sobie pytanie, czy nasze
¿ycie przebiega krok w krok z planami Bo¿ymi, czy wys³uchaliœmy
wszystkiego, co Pan chcia³ nam powiedzieæ a¿ do dnia dzisiejszego i czy
dotychczas sprawiliœmy, aby Jego s³owo przynios³o w nas owoce. Warto tutaj
przypomnieæ przypowieœæ o siewcy. Temat jest ci¹gle ten sam. Pan wychodzi,
aby zasiaæ swoje s³owo we wszystkich duszach. Mo¿emy byæ pl¹tanin¹ cierni
naszych po¿¹dliwoœci, które zag³usz¹ to ziarno, skalist¹ ziemi¹, która go
nie przyjmie, drog¹ zdan¹ na ³askê i nie³askê z³odziei i nieprzyjació³, ale
mo¿emy byæ te¿ otwart¹ bruzd¹ gleby, miêkk¹ i ¿yzn¹, która przyjmie ziarno
s³owa Bo¿ego. Bóg takimi nas wszystkich uczyni³. Wszyscy jesteœmy ¿yzn¹
ziemi¹, poniewa¿ Pan uczyni³ nas takimi dla swojego s³owa, dlatego, abyœmy
przynieœli Mu owoc. Wszyscy wyszliœmy z r¹k Bo¿ych jako ¿yzna ziemia.
A co siê póŸniej sta³o? Musimy przeanalizowaæ dzieje naszego ¿ycia i
dokonaæ rachunku sumienia. Co uczyniliœmy z polem Boga, w którym Jego S³owo
zasia³o ziarno ¿ycia wiecznego? Nadesz³a chwila rozliczenia, chwila naszej
spowiedzi, pokory wobec Pana, który, ukazuj¹c nam nasz¹ g³uchotê, sprawia,
i¿ wo³amy g³oœno: "Mów, bo s³uga Twój s³ucha". Ty mo¿esz przemówiæ do
g³uchych, Ty przemawiasz do wszystkich, Ciebie s³uchaj¹ nawet g³azy,
dlaczego wiêc i ja mam Ciebie nie s³uchaæ, Panie? Twój g³os jest ca³y
skierowany do mnie, Twój g³os, dziêki któremu siê narodzi³em, którego muszê
byæ œwiadkiem i który muszê nieœæ w œwiat. Panie spraw, abym Ciê s³ucha³!
Pragnienie, by uwolniæ naszego ducha od tej jak¿e czêstej, powa¿nej i
otêpiaj¹cej g³uchoty, powinno zaowocowaæ w nas czystym sumieniem, wolnym od
najmniejszego cienia grzechu i duchem wyzwolonym z ziemskich pêt,
strzeg¹cym siê jakiegokolwiek z³ego podstêpu. Jedynie wtedy bêdziemy mogli
powtórnie zacz¹æ s³uchaæ, przepe³nieni pokorn¹ œwiadomoœci¹, ¿e jesteœmy
grzesznikami, ale równie¿ z ufn¹ nadziej¹ ludzi zbawionych przez S³owo
Bo¿e, które jest prawdziwym S³owem ¿ycia wiecznego.
8. Wyjœcie - warunek s³uchania
WyjdŸ z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci
uka¿ê.
(Rdz 12,1)
Zobaczyliœmy ju¿, ¿e przyczyny naszych trudnoœci w s³uchaniu Pana s¹
zwi¹zane z nasz¹ pozycj¹ stworzeñ z³¹czonych bardzo silnie z tym œwiatem,
spêtanych przez ograniczenia wyp³ywaj¹ce z naszej ludzkiej natury,
poddanych wp³ywom Z³ego. Taki stan rzeczy mo¿e wyjaœniæ pewien fakt -
niezwykle znacz¹cy i sugestywny, a zarazem wywieraj¹cy du¿e wra¿enie -
który czêsto pojawia siê w Piœmie Œwiêtym: wielkie wo³ania Boga. Kiedy Bóg
wo³a cz³owieka, jak go wo³a? Kiedy Bóg pragnie zwyciê¿aæ w ¿yciu cz³owieka
co wtedy czyni?
Abraham
Przyjrzyjmy siê ¿yciu Abrahama, ojca naszej wiary. Jest poganinem, silnie
zwi¹zanym ze swoj¹ ziemi¹ w Ur, o wielkich bogactwach, czyli wielkiej
ziemskiej potêdze. Pewnego razu wo³a do niego g³os, g³os Boga, którego on