X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Nie potrafi� ci odpowiedzie�.
- I nikt nigdy nie pokazywa� ci, jak to robi�? Na przyk�ad, twoja matka?
- Nie, przecie� ci ju� m�wi�am. Matka zawsze mi powtarza�a, �e nie istnieje co�
takiego jak magia...
- Za�o�� si�, �e ona nauczy�a ci� run�w - przerwa� jej Jace. - A p�niej kaza�a ci
zapomnie�. Magnus uprzedza�, �e twoje wspomnienia powoli b�d� wraca�.
- Mo�e.
- Oczywi�cie. - Jace wsta� i zacz�� chodzi� po pokoju. - Pewnie to wbrew prawu
u�ywa� run�w w taki spos�b, je�li nie masz pozwolenia. Ale to teraz niewa�ne. My�lisz, �e
twoja matka schowa�a Kielich w obrazie? Tak jak ty zrobi�a� z kubkiem?
Clary kiwn�a g�ow�.
- Tak, ale nie w moim mieszkaniu.
- A gdzie? W galerii? Obraz mo�e by� wsz�dzie...
- Wcale nie na obrazie - powiedzia�a Clary. - Na karcie.
Jace zatrzyma� si� i odwr�ci�.
- Na karcie?
- Pami�tasz tali� tarota Madame Dorothei? T�, kt�r� namalowa�a dla niej moja matka?
Jace skin�� g�ow�.
- A pami�tasz, jak wyci�gn�am z niej asa kielich�w? P�niej, kiedy zobaczy�am
pos�g anio�a, kielich w jego r�ce wyda� mi si� znajomy. I rzeczywi�cie widzia�am go
wcze�niej. Na asie. Mama namalowa�a Kielich Anio�a na talii tarota Madame Dorothei.
Jace stan�� na wprost niej.
- Bo uzna�a, �e tak b�dzie najbezpieczniej, a poza tym w ten spos�b mog�a da� go
Dorothei na przechowanie, nie m�wi�c jej, co to jest ani dlaczego musi go ukry� - powiedzia�.
- Albo �e w og�le musi go ukry�. Dorothea nigdy nie wychodzi z domu, nikomu by go
nie odda�a...
- A twoja matka mog�a mie� oko na Kielich i na ni�. - W g�osie Jace�a pobrzmiewa�
podziw. - Niez�e posuni�cie.
- Chyba tak. - Clary stara�a si� zapanowa� nad dr�eniem g�osu. - Wola�abym jednak,
�eby tak dobrze go nie ukry�a.

- Co masz na my�li?
- Gdyby go znale�li, mo�e zostawiliby j� w spokoju. Je�li chodzi�o im tylko o
Kielich...
- I tak by j� zabili, Clary. Ci sami ludzie, kt�rzy zamordowali mojego ojca. Je�li ona
jeszcze �yje, to tylko dlatego �e nie znale�li Kielicha. Ciesz si�, �e jest tak dobrze schowany.
*****
- Naprawd� nie rozumiem, co to ma z nami wsp�lnego - stwierdzi� Alec, mru��c
zaspane oczy.
Jace obudzi� o �wicie reszt� mieszka�c�w Instytutu i zaci�gn�� ich do biblioteki, �eby
�opracowa� strategi� bitwy�. Alec by� jeszcze w pi�amie, Isabelle w r�owym peniuarze.
Hodge pi� kaw� z wyszczerbionego niebieskiego kubka. Tylko Jace wygl�da� na naprawd�
rozbudzonego.
- My�la�em, �e poszukiwania Kielicha s� teraz w r�kach Clave - doda� Alec.
- Lepiej, je�li zajmiemy si� tym sami - o�wiadczy� niecierpliwym tonem Jace. - Hodge
i ja ju� om�wili�my t� spraw� i w�a�nie tak postanowili�my.
- Dobrze. - Isabelle wetkn�a za ucho warkocz przewi�zany r�ow� wst��k�. - Ja
jestem gotowa.
- A ja nie - burkn�� Alec. - W mie�cie s� teraz agenci Clave i szukaj� Kielicha.
Przeka�cie im informacj� i niech zrobi�, co do nich nale�y.
- To nie takie proste - powiedzia� Jace.
- Jest proste. - Alec zmarszczy� brwi. - To nie ma nic wsp�lnego z nami, tylko z
twoim... uzale�nieniem od niebezpiecze�stwa.
Wyra�nie zirytowany Jace pokr�ci� g�ow�.
- Nie rozumiem, dlaczego si� ze mn� k��cisz.
Bo nie chce, �eby co� ci si� sta�o, pomy�la�a Clary, zdumiona jego
kr�tkowzroczno�ci�. Jak m�g� nie widzie�, co naprawd� dzieje si� z Alekiem?
Z drugiej strony, ona te� przegapi�a to samo, je�li chodzi o Simona. Jakie mia�a prawo
go ocenia�?
- Dorothea, w�a�cicielka Sanktuarium, nie ufa Clave - wyja�ni� Jace. - Wr�cz ich
nienawidzi. Ufa tylko nam.
- Ufa mnie - odezwa�a si� Clary. - Nie wiem, jak z tob�. Nie jestem pewna, czy w
og�le ci� lubi.
Jace j� zignorowa�.
- No, dalej, Alec. B�dzie dobra zabawa. I pomy�l, jaka chwa�a na nas sp�ynie, je�li

zwr�cimy Kielich Anio�a do Idrisu. Nasze nazwiska nigdy nie zostan� zapomniane.
- Nie zale�y mi na chwale - odpar� Alec, nie spuszczaj�c wzroku z twarzy Jace�a. -
Zale�y mi na tym, �eby nie robi� nic g�upiego.
- Jednak w tym wypadku Jace ma racj� - odezwa� si� Hodge. - Je�li Clave p�jdzie do
Sanktuarium, b�dzie katastrofa. Dorothea ucieknie z Kielichem i pewnie nigdy go nie
znajdziemy. Nie, Jocelyn wyra�nie chcia�a, �eby jedyn� osob�, kt�ra b�dzie w stanie znale��
Kielich, by�a Clary.
- Wi�c niech idzie sama - skwitowa� Alec.
Nawet Isabelle wyda�a lekki okrzyk zaskoczenia. Jace, kt�ry opiera� si� r�kami o
biurko, wyprostowa� si� i spojrza� ch�odno na Aleca. Tylko on mo�e wygl�da� wynio�le w
pi�amie, pomy�la�a Clary.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.