- Ripley, mamy tego sukinsyna! Mamy go! Rób, jak mówię. - Z trudem opanował nerwy. - Dobra. Otwórz luk. Teraz. Powoli...
Ripley zawahała się, chciała coś powiedzieć. Zerknęła na Lambert. Lambert skinęła energicznie głową! Jeśli Parker zwariował i ma halucynacje, stracą najwyżej trochę powietrza, nic więcej. Jeśli zaś inżynier jest zdrowy na umyśle...
Trzasnęła przełącznikiem.
Kiedy rozległ się cichy drastyczny jęk, Parker przylgnął do ściany korytarza tak mocno, jakby chciał w nią wniknąć. Drzwi wewnętrznego luku śluzy stanęły otworem. Monstrum wychynęło z cienia i podeszło bliżej. W śluzie migotały kolorowe światełka. Jedno z nich jaśniało ze szczególną intensywnością. Było zielone, szmaragdowe. Obcy spojrzał na nie z wyraźnym zaciekawieniem i znieruchomiał w progu.
No właź! Właź do środka, sukinsynu! - Myślał gorączkowo Parker. Spójrz tylko, masz tam takie piękne zielonkawe światełko. Nie chciałbyś dotknąć takiego pięknego, zielonkawego światełka? Chcesz, chcesz, na pewno chcesz. Wystarczy parę kroków do przodu i światełko jest twoje, twoje na wieki wieków. No, tylko kilka kroków! Chryste, dwa, trzy kroki...
Zafascynowany pulsującym rytmicznie wskaźnikiem, obcy wszedł do śluzy.
Wszedł, naprawdę wszedł, był już w środku!
Teraz albo nigdy, pomyślał Parker. Bóg wie, czy się za chwilę nie znudzi, czy nie nabierze nagle jakichś podejrzeń. - Teraz, Ripley! - wychrypiał do mikrofonu. -
Teraz!
Ripley sięgnęła ręką do przełącznika. Już miała go dotknąć, już za chwilę, za moment, gdy naraz na całym statku zawyły przeraźliwe syreny. Ripley zesztywniała jak sparaliżowana. Lambert również. Spojrzały po sobie. W oczach nawigatora odbijała się zaszokowana twarz Ripley. W oczach Ripley -
zaszokowane oblicze nawigatora. Ripley pchnęła dźwignię.
Obcy też usłyszał syreny. Napiął mięśnie i jednym nieprawdopodobnie długim susem przeskoczył próg śluzy. Luk zamknął się na ułamek sekundy wcześniej.
Jedna z kończyn ogarniętego paniką monstrum utkwiła między drzwiami a ścianą.
Z przytrzaśniętego członka trysnęła żrąca ciecz. Obcy wydał z siebie odgłos, który zabrzmiał jak ryk albo jak jęk stłumiony grubą warstwą wody. Szarpnął się i urwał okaleczoną kończynę. Została w pułapce, a on zawrócił i pognał korytarzem.
Oszalały z bólu, ledwo zauważył sparaliżowanego strachem inżyniera. Podniósł go, cisnął o ścianę i zniknął za najbliższym zakrętem.
Nad skurczonym ciałem Parkera pulsował zielonkawy napis: LUK
WEWNĘTRZNY ZAMKNIĘTY.
Pufff. Odskoczyła klapa luku zewnętrznego. Powietrze uszło w próżnię nikłym obłoczkiem białej pary.
- Parker? - rzuciła do mikrofonu zaniepokojona Ripley. - Parker! - Wdusiła przycisk, wyregulowała dźwięk. - Parker, co się tam dzieje?! Jej uwagę przykuło zielonkawe światełko mrugające uporczywie na konsolecie.
- Co się stało? - Lambert wychyliła się ze swego fotela. - Mamy go?
- Nie wiem. Luk wewnętrzny jest zamknięty. Zewnętrzny otwarty...
- To go mamy. Co z Parkerem?
- Nie odpowiada. Gdyby wszystko wypaliło, szalałby z radości... - Podjęła decyzję. - Idę tam: Sprawdzę na miejscu. Siadaj za konsoletą. - Wstała i ruszyła pędem do schodów wiodących na pokład "B."
Po drodze kilka razy omal nie upadła. Nadziała się na jakieś przepierzenie, grzmotnęła w nie głową i jeszcze trochę, a straciłaby przytomność. Z trudem utrzymała równowagę i potruchtała chwiejnie dalej. Nie myślała o upiornym monstrum, nie. Myślała o człowieku, o Parkerze. Bo ludzi na Nostromo było coraz mniej...
Zbiegła schodami na pokład "B". Ruszyła korytarzem w stronę śluzy. Korytarz był pusty. Prawie pusty - na podłodze leżało bezwładne ciało. Parker.
Pochyliła się nad nim. Oszołomiony, ledwie przytomny, poruszył wargami.
- Jezu, Parker? - spytała. - Wyglądasz koszmarnie. Czy...
Inżynier chciał coś powiedzieć, ale nie zdołał. Uniósł z trudem rękę i wyciągnął ją przed siebie:
Ripley urwała, pobiegła wzrokiem w tamtym kierunku i w drzwiach śluzy ujrzała dziurę, usłyszała skwierczenie trawionego kwasem metalu. Luk zewnętrzny był wciąż otwarty. Wyrzucili obcego za burtę i nie zdążyli jeszcze zamknąć za nim drzwi. Boże! Ripley zaczęła się podnosić.
Kwas zrobił swoje, przeżarł metal na wylot. Ogłuszający huk uciekającego powietrza i znaleźli się w oku mini cyklonu. Huk przeszedł szybko w gwiżdżący ryk, a w korytarzach rozbłysły czerwone napisy:
ROZHERMETYZOWANIE KADŁUBA. SYTUACJA KRYTYCZNA
Znów zawyły syreny, tym razem histerycznie, bo istotnie miały ku temu powód.
System awaryjny na szczęście działał i na statku zaczęły zatrzaskiwać się hermetyczne grodzie. Na całym statku, łącznie ze skrajnym odcinkiem pokładu
"B", gdzie nastąpiło uszkodzenie poszycia. Parkerowi i Ripley nie powinno więc nic grozić, ale... Ale gródź, która miała ich oddzielić od przedsionka śluzy, zakleszczyła się na jednym z pojemników z metanem.