X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.

I że zima nadciąga. Widać to było zwłaszcza po sposobie, w jaki Formoza się odziewała. Cały jej strój, od jadowicie różowych ciżemek po fikuśny toczek, delikatna biała podwiczka, muślinowy couvrechef, obcisła suknia w kolorze jasnego indyga, wysadzany perłami pasek, szkarłatny brokatowy surcote–wszystko to przystawało raczej dzierlatce.
Do tego, gdy przyszło jej spotykać się z mężczyznami, Formoza von Krossig instynktownie robiła się uwodzicielska. Efekt był przerażający.
–Gość w dom, Bóg w dom–Formoza von Krossig uśmiechnęła się do Szarleja i Notkera Weyracha, demonstrując mocno pożółkłe uzębienie.–Witam panów na moim zamku. Nareszcie jesteś, Huonie. Bardzo, bardzo za tobą tęskniłam.
Z kilku zasłyszanych podczas podróży słów i zdań Reynevan zdołał poskładać jaki taki obraz sytuacji. Rzecz jasna, niezbyt precyzyjny. I niezbyt szczegółowy. Nie mógł, przykładowo, wiedzieć, że zamek Bodak Formoza von Pannewitz wniosła w wianie, wychodząc z miłości za Ottona von Krossig, podupadłego, acz dumnego potomka frankońskich ministeriałów. I że Buko, syn jej i Ottona, zwąc zamek swym patrimonium, znacznie mijał się z prawdą. Nazwa matrimonium byłaby właściwsza, choć przedwczesna. Po śmierci męża Formoza nie straciła substancji i dachu dzięki rodzinie, możnym na Śląsku Pannewitzom. I popierana przez Pannewitzów była faktyczną i dożywotnią panią zamku.
O tym, co Formozę łączyło z Huonem von Sagar, Reynevan również zasłyszał podczas podróży to i owo–wystarczająco wiele, by orientować się w sytuacji. O wiele jednak, rzecz jasna, za mało, by wiedzieć, że ścigany i szczuty przez magdeburską arcybiskupią Inkwizycję czarodziej zbiegł na Śląsk, do krewnych–Sagarowie mieli pod Krosnem nadania jeszcze od Bolesława Rogatki. Potem jakoś tak wyszło, że Huon poznał Formozę, wdowę po Ottonie von Krossig, faktyczną i dożywotnią panią na zamku Bodak. Czarodziej wpadł Formozie w oko. I na zamku odtąd zamieszkiwał.
–Bardzo tęskniłam–powtórzyła Formoza, wstając na czubki różowych ciżemek i całując czarodzieja w policzek.–Przebierz się, mój drogi. A panów zapraszam, zapraszam...
Na zajmujący środek halli wielki dębowy stół spoglądał znad komina herbowy dzik Krossigów, sąsiadujący na okopconej i obrosłej pajęczyną heraldycznej tarczy z czymś, co trudno było zidentyfikować. Ściany obwieszone były skórami i bronią, nic z tego nie wyglądało na nadające się do użytku. Jedną ze ścian zajmował tkany w Arras flamandzki gobelin, przedstawiający Abrahama, Izaaka i uwikłanego w krzakach barana.
Comitiua w poznaczonych odciskami zbroi aketonach rozsiadła się za stołem. Nastrój, z początku raczej ponury, poprawił nieco wjeżdżający na stół antałek. A popsuła go znowu wracająca z kuchni Formoza.
–Czy ja dobrze słyszę?–spytała groźnie, wskazując Nikolettę.–Buko! Porwałeś córkę pana na Stolzu?
–Mówiłem skurwemu synowi–zaburczał Buko do Weyracha–coby nic nie gadał... Kuglarz pieprzony, gęby zamkniętej ni pół pacierza nie utrzyma... Khmmm... Właśnie chciałem wam, pani matko, rzec. I wyłożyć wszystko. Wyszło owóż tak...
–Jak wam wyszło, to ja wiem–przerwała Formoza, najwyraźniej dobrze poinformowana.–Ofermy wy! Tydzień zmarnowali, a łup im ktoś sprzed nosa... Młodziakom się nie dziwię, ale że pan, panie von Weyrach... Mąż dojrzały, stateczny...
Uśmiechnęła się do Notkera, ten spuścił oczy i zaklął bezgłośnie. Buko chciał zakląć głośno, ale Formoza pogroziła mu palcem.
–I porwie–kontynuowała–na koniec taki głupiec córkę Jana Bibersteina. Buko! Czyś ty ze szczętem rozumu zbył?
–Dalibyście, pani matko, wpierw jeść–rzekł gniewnie raubritter.–Siedzim tu za stołem jak na tryznie, głodni, spragnieni, aż wstyd przed gośćmi. Od kiedy to u Krossigów takie obyczaje? Jeść dajcie, a o interesach potem pogadamy.
–Jadło się szykuje, wnet podadzą. I napitek już niosą. Obyczajów mnie nie ucz. Wybaczcie, rycerze. A was, mości panie, nie znam... Ani ciebie, wdały młodzieńcze...
–Ów Szarlejem każe się zwać–przypomniał sobie o obowiązkach Buko.–A ten chłystek to Reinmar von Hagenau.
–Ach. Potomek jaki sławnego poety?
–Nie.
Wrócił Huon von Sagar, przeodziany w luźną houppe–lande z wielkim futrzanym kołnierzem. Z miejsca też okazało się, kto cieszy się największym faworem pani zamku. Huon natychmiast dostał pieczonego kurczaka, faskę pierogów i puchar wina, a usłużyła mu sama Formoza. Czarodziej bez skrępowania zaczął jeść, wyniośle lekceważąc wygłodniałe spojrzenia reszty kompanii. Na szczęście, reszta też nie czekała długo. Na stół, ku ogólnej radości, wjechała, poprzedzana falą rozkosznego aromatu, micha wieprzowiny duszonej z rodzynkami. Za nią wniesiono drugą, kopiastą od baraniny z szafranem, potem trzecią, pełną potrawki z różnej dziczyzny, za tym wszystkim podążyły garnki z kaszą. Nie mniejszą radością powitano też kilka wniesionych stągwi, zawierających–co natychmiast stwierdzono–miód dwójniak i wino węgierskie.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.