X


Każdy jest innym i nikt sobą samym.

C� wa�pan my�lisz, teraz tu najwa�niejsze sprawy si� wa��, ca�ego narodu tycz�ce, �eby on si� czyj�� prywat� zajmowa�? A cho�by te�, co jest niepodobne, nie proszony permisj� da�, tedy, jak B�g na niebie, nikt by z nas teraz z obozu nie wyruszy�; bo i my te� pierwsze s�u�by ojczy�nie nieszcz�snej, nie sobie powinni.
- Wiem ci ja o tym, wiem, i s�u�b� z dawnych czas�w znam, dlatego te� powiedzia�em waszmo�ci, �e ten spos�b przeszed� mi jeno przez g�ow�, ale nie powiedzia�em, �e w niej siedzi. Zreszt�, prawd� rzek�szy, p�ki pot�ga hultajska stoi nienaruszona, niewiele by�my mogli wsk�ra�, ale gdy b�d� pobici, �cigani, gdy w�asne gard�a b�d� tylko ratowa�, wtedy i zapu�ci� si� �mia�o mi�dzy nich mo�emy, i �atwiej wie�ci z nich wydoby�. Oby tylko jak najpr�dzej reszta wojska nadci�gn�a, bo inaczej na �mier� si� chyba pod tym Czo�ha�skim Kamieniem zamartwimy. �eby tak przy naszym ksi�ciu by�a komenda, ju� by�my ruszali, ale ksi��� Dominik cz�sto g�sto wida� popasa, kiedy go dot�d nie ma.
- We trzech dniach ju� si� go spodziewaj�.
- Daj�e go, Bo�e, jak najpr�dzej! Wszak�e pan podczaszy koronny dzi� nadci�ga?
- Tak jest.
W tej chwili drzwi si� otworzy�y i wszed� Skrzetuski.
Rysy jego, rzek�by�: bole�� z kamienia wykowa�a, taki bi� od nich ch��d i spok�j.
Dziwno by�o patrze� na t� twarz m�od�, a tak surow� i powa�n�, jakby na niej u�miech nigdy nie posta�, i zgad�e� �atwo, �e gdy j� �mier� zetnie, wiele w niej ju� nie zmieni. Broda wyros�a panu Janowi do p� piersi, w kt�rej to brodzie �r�d czarnego jak krucze pi�ra w�osa wi�y si� tu i owdzie srebrne nitki.
Towarzysze i wierni przyjaciele odgadywali w nim raczej bole��, bo jej nie okazywa�. Wreszcie by� przytomny, na poz�r spokojny, w s�u�bie swej �o�nierskiej jeszcze prawie ni� zwykle pilniejszy i ca�y blisk� wojn� zaj�ty.
- M�wili�my tu o nieszcz�ciu waszmo�ci, kt�re zarazem jest i nasze - rzek� pan Zag�oba - gdy� B�g �wiadkiem, niczym si� pocieszy� nie mo�emy. Ale ja�owy by�by to sentyment, gdyby�my wa�panu �zy jeno wylewa� pomagali, przeto postanowili�my i krew wyla�, by on� niebog�, je�li chodzi jeszcze po ziemi, z niewoli wyrwa�.
- B�g zap�a� - rzecze pan Skrzetuski.
- P�jdziemy z tob� cho�by do obozu Chmielnickiego - m�wi� pan Wo�odyjowski pogl�daj�c niespokojnie na przyjaciela.
- B�g zap�a� - powt�rzy� pan Jan.
- Wiemy - m�wi� Zag�oba - �e� wa�pan sobie poprzysi�g� szuka� jej �ywej czy martwej, przeto gotowi�my cho�by dzi�...
Skrzetuski siad�szy na �awie oczy wbi� w ziemi� i nie odrzek� nic - a� z�o�� porwa�a pana Zag�ob�. �Zaliby on mia� zamiar jej zaniecha�? - pomy�la�.
- Je�li tak, niech�e mu B�g sekunduje! Nie masz, widz�, ani wdzi�czno�ci, ani pami�ci na �wiecie. Ale znajd� si� tacy, kt�rzy b�d� j� jeszcze ratowali, chybabym wprz�d ostatni� par� wypu�ci�.�
W izbie zapanowa�o milczenie przerywane tylko westchnieniami pana Longina. Tymczasem ma�y Wo�odyjowski zbli�y� si� do Skrzetuskiego i tr�ci� go w rami�.
- Sk�d wracasz? - rzek�.
- Od ksi�cia.
- I co?
- Wychodz� na noc podjazdem.
- Daleko?
- A� pod Jarmoli�ce, je�li b�dzie wolna droga.
Wo�odyjowski spojrza� na Zag�ob� i zrozumieli si� od razu.
- To ku Barowi? - mrukn�� Zag�oba.
- P�jdziemy z tob�.
- Musisz i�� po permisj� i spyta�, je�li ksi��� innej ci roboty nie przeznaczy�.
- To chod�my razem. Mam te� i o co� innego spyta�.
- I my z wami - rzek� Zag�oba.
Wstali i poszli. Kwatera ksi���ca by�a do�� daleko, na drugim ko�cu obozu. W przedniej izbie zastali te� pe�no oficer�w spod r�nych chor�gwi, bo wojska zewsz�d nadci�ga�y do Czo�ha�skiego Kamienia, wszyscy za� biegli s�u�by swoje ksi�ciu poleci�. Pan Wo�odyjowski musia� do�� d�ugo czeka�, nim wraz z panem Podbipi�t� przed obliczem pa�skim stan�� mogli, ale za to ksi��� od razu pozwoli� i samym jecha�, i dragon�w Rusin�w kilku wys�a�, kt�rzy by, zmy�liwszy ucieczk� z obozu, poszli do Bohunowych Kozak�w i tam si� o kniazi�wn� wypytywali. Do Wo�odyjowskiego za� rzek�:
- Sam ja funkcje r�ne Skrzetuskiemu wynajduj�, bo widz�, �e si� bole�� w nim zamkn�a i �e go stoczy, a szkoda mi go niewypowiedziana. Nic-�e on wam o niej nie m�wi�?
- Ma�o co. W pierwszej chwili zerwa� si�, �eby mi�dzy Kozak�w na o�lep i��, ale przypomnia� sobie, �e to teraz chor�gwie nemine excepto stoj� i �e�my na ojczyzny ordynansie, kt�r� przed wszystkim ratowa� trzeba, i dlatego u waszej ksi���cej mo�ci wcale nie by�. B�g jeden wie, co si� w nim dzieje.
- I do�wiadcza go te� ci�ko. Czuwaj�e wasze nad nim, bo widz�, �e� mu wiernym przyjacielem.
Pan Wo�odyjowski sk�oni� si� nisko i wyszed�, bo w tej chwili wszed� do ksi�cia wojewoda kijowski z panem starost� stobnickim, z panem Denhofem, starost� sokalskim, i z kilku innymi dygnitarzami wojskowymi.
- I c�? - spyta� go Skrzetuski.
- Jad� z tob�, jeno wpierw musz� p�j�� do swojej chor�gwi, bo mam kilku ludzi gdzie� wys�a�.
- Chod�my razem.
Wyszli, a za nimi pan Podbipi�ta, Zag�oba i stary Za�wilichowski, kt�ry szed� do swojej chor�gwi. Niedaleko namiot�w chor�gwi drago�skiej Wo�odyjowskiego spotkali pana �aszcza id�cego, a raczej taczaj�cego si� na czele kilkunastu szlachty, gdy� i on, i towarzysze byli zupe�nie pijani. Na ten widok pan Zag�oba westchn��. Pokochali si� oni bowiem jeszcze pod Konstantynowem z panem stra�nikiem koronnym z tej przyczyny, i� pod pewnym wzgl�dem mieli natury tak podobne jak dwie krople wody. Pan �aszcz bowiem, cho� rycerz straszliwy, dla poga�stwa jak ma�o kto gro�ny, by� zarazem przes�awnym hulak�, ucztownikiem, koster�, kt�ren czas od bitew, modlitew, zajazd�w i zabijatyk wolny lubi� nade wszystko sp�dza� w kole takich ludzi jak pan Zag�oba, pi� na um�r i krotofil s�ucha�. By� to warcho� na wielk� r�k�, kt�ry sam jeden tyle wznieca� niepokoju., tyle razy przeciw prawu wykroczy�, �e w ka�dym innym pa�stwie by�by dawno g�ow� na�o�y�. Ci��y�a te� na nim niejedna kondemnata, ale on nawet w czasie pokoju niewiele sobie z nich robi�, a teraz w czasie wojny tym bardziej wszystko posz�o w zapomnienie. Z ksi�ciem po��czy� si� by� jeszcze pod Roso�owami i niema�e us�ugi pod Konstantynowem odda�, ale od chwili odpoczynku w Zbara�u sta� si� prawie niezno�ny przez ha�asy, kt�re wznieca�. Swoj� drog� nikt by nie zliczy� i nie spisa�, ile pan Zag�oba wina u niego wypi�, ile si� nagada� i naopowiada� z wielk� gospodarza uciech�, kt�ren te� go codziennie zaprasza�.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.