Każdy jest innym i nikt sobą samym.


35 W październiku 44 r.

188
41. Wśród ogólnego niepokoju trybun ludowy Kannucjusz36, osobisty wróg Antoniusza, a wobec tego przyjaciel Cezara, wyszedł naprzeciw Cezara, wybadał jego zamiary i obwieścił ludowi, że Cezar nadciąga jako otwarty wróg Antoniusza; jeśli więc boją się tyranii Antoniusza, to muszą się połączyć z Cezarem, gdyż na razie nie mają innego wojska do rozporządzenia. Po tych słowach wprowadził go do miasta, dotychczas bowiem obozował pod miastem w odległości 15 stadiów koło świątyni Marsa. Kiedy weszli, Cezar podszedł do świątyni Dioskurów, którą otoczyli jego żołnierze uzbrojeni w ukryte sztylety, a Kannucjusz pierwszy zabrał głos i przemawiał przeciw Antoniuszowi. Z kolei Cezar przypomniał im swego ojca i rozwodził się nad krzywdami, jakich doznał
ze strony Antoniusza, które też spowodowały, że zebrał to wojsko dla swego bezpieczeństwa. Zapewnił jednak, że we wszelkich sprawach będzie na usługach ojczyzny jako jej syn uległy, obecnie gotów również do usług w walce przeciw Antoniuszowi.
42. Po tym jego przemówieniu zgromadzenie zostało rozwiązane. Ale żoł-
nierze, którzy właśnie sądzili, że przybyli celem nawiązania porozumienia miedzy Antoniuszem a Cezarem albo też tylko dla ochrony Cezara, a wywarcia zemsty na mordercach, byli bardzo niezadowoleni z tej wypowiedzi skierowanej przeciw Antoniuszowi, do niedawna ich wodzowi, a w chwili obecnej
konsulowi. Jedni z nich domagali się zwolnienia do domu pod pozorem, że chcą się we własną broń zaopatrzyć, bo nie są przyzwyczajeni posługiwać się inną bronią, inni zaś nawet otwarcie mówili prawdę. Cezar znalazł się w wielkim kłopocie widząc, że dzieje się wręcz przeciwnie, aniżeli oczekiwał, spodziewając się jednak utrzymać ich raczej przy pomocy namowy niż siłą, ustąpił wobec ich wymówek i odesłał jednych po broń, a innych po prostu do domu. Wszystkich jednak, ukrywając swą zgryzotę, pochwalił za to, że mu towarzyszyli, obdarzył nowymi podarunkami oraz zapewnił, że jeszcze hojniej ich wynagrodzi, bo w razie potrzeby zawsze się raczej do nich zwróci o pomoc jako do przyjaciół ojca aniżeli do żołnierzy. Mimo to słowami, tymi z 10000
zdołał skłonić do pozostania zaledwie 1000 lub 3000 (różną bowiem liczbę podają), reszta wyjechała wówczas z miasta. Wkrótce jednak przypomnieli sobie o trudach gospodarki rolnej i o zyskach płynących ze służby wojskowej, o słowach Cezara i jego ustępliwości wobec ich żądań, o dowodach wdzięczności, jakie otrzymali i jakie spodziewali się jeszcze otrzymać. Zmienili więc swe zdanie, jak to zwykle niestały tłum, i uczyniwszy z tego, co było tylko pozorem, istotny powód, uzbroili się i wrócili do niego. Cezar z innymi pieniędzmi objeżdżał już Rawennę i jej okolicę, zaciągając do służby wojskowej wciąż nowych żołnierzy, których wszystkich wysłał do Arrecjum.
36 Tyberiusz Kannucjusz, trybun ludowy w r. 44, z nienawiści do Antoniusza popierał
Oktawiana. Może identyczny z Kannucjuszem, który po zdobyciu Peruzji w r. 40 został przez Oktawiana stracony; por. ks. V 49.

189
43. Tymczasem do Antoniusza przybyły do Brundyzjum cztery legiony37 z pięciu stojących w Macedonii. Żołnierze zarzucali mu, że nie pomścił mordu Cezara, toteż nie powitali go radosnymi okrzykami, gdy wstępował na mównicę, oczekując, że się wpierw przed nimi z tego usprawiedliwi. Antoniusz jednak podrażniony ich milczeniem nie mógł się powstrzymać i zarzucił im niewdzięczność, ponieważ zamiast iść na wyprawę przeciw Partom zostali przeniesieni dzięki niemu do Italii, ale nie okazują zadowolenia z tego powodu; następnie począł ich łajać, że sami nie wydali mu ludzi wysłanych celem podburzenia ich przez tego zuchwałego młodzieniaszka (bo tak nazywał
Cezara). Groził, że sam ich odnajdzie, a wojsko poprowadzi do przyznanego mu uchwała ludu kraju, szczęśliwej Galii, i każdemu z obecnych wypłaci po 100
denarów. Ale żołnierze wyśmiali jego skąpstwo, a kiedy począł się gniewać, podnieśli hałas i w końcu się rozbiegli. Na to Antoniusz powstał rzuciwszy tylko słowa: «Ja was nauczę posłuszeństwa». Zażądał następnie od trybunów nazwisk żołnierzy znanych ze swego zuchwalstwa (w wojsku rzymskim istnieje bowiem zwyczaj zapisywania przy nazwisku każdego żołnierza uwag
dotyczących jego zachowania), przeprowadził miedzy nimi losowanie według prawa żołnierskiego i zarządził ich zdziesiątkowanie, co prawda nie wszystkich, lecz tylko pewnej ich części, bo sądził, że straciwszy nawet niewielką liczbę rzuci na nich postrach. Wzbudził w nich jednak nie tyle strach, ile raczej gniew i nienawiść.