Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Józef uznał, że jeśli ustąpi, to wszystko skończy się na prośbach,lecz jeśli będzie chciał koniecznie na swoim postawić, będą mieć baczne okona niego. Poza tym do poniechania zamiaru opuszczenia ich wielce pobudzi-
ła go litość nad lamentującymi. Przeto postanowił pozostać i wykorzystującjako oręż desperackie nastroje ogólnie panujące w mieście, zawołał: „Teraznadszedł czas, aby zacząć walkę, skoro nie ma już dla nas nadziei ratunku.Piękna to rzecz oddać życie dla sławy i po dokonaniu jakiegoś bohaterskiegoczynu zapisać się w pamięci potomnych", po czym przystąpił do działania.Rzucił się do walki na czele najdzielniejszych wojowników, rozproszył stra-że, wtargnął do obozu Rzymian, porozrywał na wałach skórzane osłony, podktórymi się chronili, i podłożył ogień pod urządzenia oblężnicze. To samouczynił na drugi i trzeci dzień i niezmordowanie prowadził walkę jeszczeprzez szereg dalszych dni i nocy.
18. Wypady te mocno dawały się Rzymianom we znaki, gdyż wstyd niepozwalał im ustępować przed Żydami, a kiedy zmuszali ich do ucieczki, toz kolei ciężkie uzbrojenie utrudniało im pościg. Natomiast Żydzi stale wy-rządzali szkody nieprzyjaciołom i sami nie doznając żadnych strat, uciekalido miasta. Dlatego też Wespazjan rozkazał ciężkozbrojnym, aby cofali sięprzed ich atakami i nie wdawali się w walkę z ludźmi, którzy szukają śmier-ci. Nic bowiem nie przydaje tyle siły (mówił), jak desperacja, lecz zapał ichwygaśnie, jeśli odbierze się im cel napaści, tak jak ogień, gdy braknie paliwa.Zresztą, nawet Rzymianom wypada, aby myśleli zarówno o bezpieczeństwie,jak i o odniesieniu zwycięstwa. Nie prowadzą bowiem wojny z przymusu,lecz w celu rozszerzenia swego władztwa. Do odpierania Żydów wykorzy-stywał głównie łuczników arabskich, procarzy syryjskich i miotających ka-mienie. Także różne machiny miotające pociski były w ciągłym ruchu.Wskutek tego Żydzi ponosili straty i musieli ustępować, lecz jeśli udało imsię podejść poza zasięg machin strzelających z dala, rzucali się jak szaleni naRzymian i walczyli na śmierć i życie, przy czym obie strony raz po raz luzo-wały wyczerpane wojska.
19. Przeciąganie się oblężenia i wypady nieprzyjacielskie sprawiły, żeWespazjan czuł się tak, jakby sam był oblegany. A że wał zbliżał się już domuru, postanowił wprowadzić do akcji „barana". Stanowi go potężna belkapodobna do masztu okrętu, która okuta jest na samym końcu grubym żelazemukształtowanym na wzór łba barana, od którego otrzymała też swoją nazwę.W środku jest zawieszona linami, jak szala wagi, na innej belce, która znów naobu końcach spoczywa na mocnych podporach. Gromada mężów ciągnie „ba-rana" do tyłu i znów jednocześnie z całą siłą pcha go do przodu, tak że wysu-nięty żelazny koniec uderza w mury. Nie ma tak mocnej wieży ani tak grubegomury, żeby po wytrzymaniu pierwszego uderzenia mógł oprzeć się dalszymciosom77. Wódz rzymski uciekł się do takiego środka, pragnąc jak najrychlejmiasto wziąć szturmem, ponieważ obleganie w sytuacji, gdy Żydzi nie trwaliw bezczynności, zbyt drogo kosztowało. Tedy Rzymianie przysunęli bliżej ka-tapulty i pozostałe machiny rażące, aby dosięgnąć obrońców na murach, któ-rzy usiłowali im przeszkodzić, i posypał się grad pocisków. Równocześnie
przybliżyli się łucznicy i procarze. Gdy wskutek tego nikt nie ważył się wstą-pić na mur, inna grupa żołnierzy rzymskich przyniosła taran, który na całejdługości nakryty był plecionkami, a od góry skórą dla osłony samej machinyi jej obsługi. Już pierwsze uderzenie wstrząsnęło murem, a wśród mieszkań-ców podniósł się przeraźliwy krzyk, jakby dostali się w ręce wroga.